Wypowiedź osoby dorosłej korzystającej z implantu słuchowego wszczepionego do pnia mózgu.
Przełom w moim życiu wydarzył się w maju 1999 roku. Wtedy to powoli, ale systematycznie moje życie zaczęło zmieniać się w koszmar. Z niewiadomych jeszcze wtedy przyczyn zacząłem tracić słuch. Z dnia na dzień było coraz gorzej. Moja wędrówka po lekarzach nie miała końca. Byłem załamany i zrezygnowany. Cały mój świat, wspaniały świat zawalił się. Trafiłem do kliniki przy ulicy Stępińskiej w Warszawie, gdzie postawiono jednoznaczną diagnozę: guzy nerwów słuchowych i całkowita utrata słuchu. Mimo tak strasznego wyroku, zaiskrzyła maleńka iskierka nadziei. Tam właśnie dowiedziałem się o implancie, za pomocą którego można słyszeć.