Szczęście… jak stuk łyżeczki o szklankę

Wypowiedź osoby dorosłej korzystającej z implantu słuchowego wszczepionego do pnia mózgu.

Przełom w moim życiu wydarzył się w maju 1999 roku. Wtedy to powoli, ale systematycznie moje życie zaczęło zmieniać się w koszmar. Z niewiadomych jeszcze wtedy przyczyn zacząłem tracić słuch. Z dnia na dzień było coraz gorzej. Moja wędrówka po lekarzach nie miała końca. Byłem załamany i zrezygnowany. Cały mój świat, wspaniały świat zawalił się. Trafiłem do kliniki przy ulicy Stępińskiej w Warszawie, gdzie postawiono jednoznaczną diagnozę: guzy nerwów słuchowych i całkowita utrata słuchu. Mimo tak strasznego wyroku, zaiskrzyła maleńka iskierka nadziei. Tam właśnie dowiedziałem się o implancie, za pomocą którego można słyszeć.

Kontynuuj czytanie

Wróciłem do normalnego życia

Wypowiedź osoby dorosłej korzystającej z implantu ślimakowego

Dzień 17 października 2000 roku to przełomowa, niezmiernie ważna data w moim życiu. W życiu całej mojej najbliższej rodziny. Dzięki udanej operacji wszczepienia implantu zacząłem znów słyszeć, żyć pełnym życiem, tak jak inni ludzie wokół mnie. To niesamowita radość, szczęście, zadowolenie, które przepełnia mnie do dziś. Mogę rozróżniać dźwięki, które przez wiele lat były zakodowane w mojej pamięci, ale niemożliwe było, abym je usłyszał. Mogłem sobie tylko przypominać, wyobrażać, jak brzmi melodia moich ulubionych piosenek wykonywanych przez Marylę Rodowicz. Jak szumią drzewa, dzwoni telefon. Wreszcie, jak brzmi głos moich bliskich, przyjaciół, ludzi, z którymi kontaktuję się w codziennym życiu. To było straszne. Żyć z myślą, że wszystko to zostanie już tylko wspomnieniem. Cudownie jest znów nie tylko widzieć, ale i słyszeć wszystko to, co dzieje się w otaczającym mnie świecie. Co oznacza możliwość wyjścia ze świata zupełnej ciszy, może zrozumieć tylko ta osoba, która przeżyła podobny koszmar. Była bezradna, załamana, wielokrotnie odrzucana przez społeczeństwo, tak jak ja.

Kontynuuj czytanie

Świat stał się jaśniejszy

Wypowiedź matki, której córeczka korzysta z implantu ślimakowego

Gdy dowiedzieliśmy się, że nasze dziecko nie słyszy, świat zawalił nam się pod nogami, zadawaliśmy sobie pytanie „dlaczego nas to spotkało?”, przyszłość widzieliśmy w czarnych barwach. Zostaliśmy poinformowani, że nasze dziecko nigdy nie będzie mówiło, że będzie posługiwać się językiem migowym i gdybyśmy nie trafili do Instytutu Fizjologii i Patologii Słuchu w Warszawie, na pewno tak by się stało. To tutaj lekarze potrafili przywrócić nam radość życia, dzięki nim zaczęliśmy akceptować nasze dziecko takim, jakie jest, przestaliśmy zadawać pytania „dlaczego”, świat stał się jaśniejszy. Paulinka dostała aparaty słuchowe, które bardzo szybko zaakceptowała. Mogłoby się wydawać, że ma z nich jakieś korzyści, ale nie reagowała na swoje imię i na różne inne dźwięki z wyjątkiem bębenka. Przez rok nosiła aparaty słuchowe i nie potrafiła powiedzieć „mama”, tylko wychodziło jej „mbamka”. Właściwie nic nie mówiła poprawnie.

Kontynuuj czytanie

Szansa na słuch

Wypowiedź osoby dorosłej korzystającej z implantu ślimakowego

Był początek czerwca 1984r., kończyłam czwartą klasę szkoły podstawowej, kiedy zachorowałam na świnkę. Po kilku dniach choroby poczułam w uszach szum. Okazało się, że straciłam słuch. Dobrano mi aparaty słuchowe i kazano uczyć się przez nie słuchać. Uszkodzenie komórek nerwowych w ślimaku było jednak tak znaczne, że aparaty niewiele mogły mi pomóc. Słyszałam jedynie jakieś szmery, które w niczym nie przypominały mi mowy. Lekarze byli bezradni. A przecież musiałam się jakoś porozumiewać z otoczeniem. Nie pamiętam, jak to się stało, że zaczęłam patrzeć na usta i odczytywać z nich znaczenie słow. Na początku było to trudne, ale z biegiem czasu niezrozumiałe ruchy warg zaczęły mi się coraz łatwiej składać w sensowną całość.

Kontynuuj czytanie