Świat stał się jaśniejszy

Wypowiedź matki, której córeczka korzysta z implantu ślimakowego

Gdy dowiedzieliśmy się, że nasze dziecko nie słyszy, świat zawalił nam się pod nogami, zadawaliśmy sobie pytanie „dlaczego nas to spotkało?”, przyszłość widzieliśmy w czarnych barwach. Zostaliśmy poinformowani, że nasze dziecko nigdy nie będzie mówiło, że będzie posługiwać się językiem migowym i gdybyśmy nie trafili do Instytutu Fizjologii i Patologii Słuchu w Warszawie, na pewno tak by się stało. To tutaj lekarze potrafili przywrócić nam radość życia, dzięki nim zaczęliśmy akceptować nasze dziecko takim, jakie jest, przestaliśmy zadawać pytania „dlaczego”, świat stał się jaśniejszy. Paulinka dostała aparaty słuchowe, które bardzo szybko zaakceptowała. Mogłoby się wydawać, że ma z nich jakieś korzyści, ale nie reagowała na swoje imię i na różne inne dźwięki z wyjątkiem bębenka. Przez rok nosiła aparaty słuchowe i nie potrafiła powiedzieć „mama”, tylko wychodziło jej „mbamka”. Właściwie nic nie mówiła poprawnie.

Na początku jeździliśmy na rehabilitację raz na dwa tygodnie, bo nie było możliwości częściej. Paulinka bardzo nie lubiła zajęć u logopedy, nie siedziała spokojnie, nie uważała, ciągle posądzałam siebie, że robię coś nie tak. Chcąc jej coś powiedzieć, coś zakazać za każdym razem musiałam łapać ją za ramię, żeby zwrócić na siebie jej uwagę.

Cały czas rozważałam możliwość wszczepienia implantu ślimakowego, ale mój mąż bał się, że trzeba będzie co jakiś czas powtarzać operację. Jestem bardzo wdzięczna pani doktor Wandzie Wojnarowskiej, bo to ona zdołała przekonać męża do implantu i mąż teraz jest dumny, gdy córka mówi nowo poznane słowa.

Na początku po wszczepieniu implantu nie widziałam jakiejś nadzwyczajnej reakcji, ale po pewnym czasie ta reakcja była coraz bardziej widoczna. Paulinka zaczynała mówić pierwsze słowa: „mama”, „tata”, „auto”. Jeździliśmy do logopedy dwa razy w tygodniu, a i w domu prowadziliśmy zajęcia, o ile mieliśmy czas.

Teraz jeździmy na rehabilitację trzy razy w tygodniu. Paulinka bardzo chętnie jeździ do logopedy, chętnie bierze udział w zajęciach. Potrafi już odróżnić: cicho, głośno; krótko, długo; szybko, powoli; nisko, wysoko. Dzieli wyrazy na sylaby. Reaguje na wszystkie dźwięki z otoczenia, także na szept. Teraz wystarczy ją zawołać, a ona będąc nawet w innym pomieszczeniu, usłyszy i przyjdzie. Bardzo łatwo jest nam porozumiewać się z nią, uczy się bardzo szybko, zapamiętuje krótkie wierszyki, śpiewa piosenki. Zaczyna budować proste zdania, zadaje pytania: „co to jest?”, „kto to?”, „gdzie?”, „dlaczego?”, „po co?”. Jest zainteresowana otaczającym ją światem. Gdy czegoś nie wie, pyta, a my jej wyjaśniamy, co to jest, co robi. Paulinka bardzo lubi rysować. Wystarczy dać jej kartkę papieru i kredki, a za chwilę zobaczymy piękny dom i uśmiechnięte słońce (to szczególnie lubi rysować).

Wiem, że czeka nas jeszcze bardzo dużo pracy, ale czego nie zrobilibyśmy dla swojego dziecka. Bardzo wdzięczni jesteśmy logopedom pracującym z Paulinką, bo gdyby nie oni, nasze dziecko nie uczyłoby się w tak szybkim tempie. To oni nami kierują, podpowiadają, co i jak robić, bo my tak do końca nie wiemy, jaki sposób nauki jest najlepszy i czego nasze dziecko nauczyć.