Kwestia czasu…

Jest cierpliwy, wie, że wszystkiego od razu nie da się zmienić. Dziewięć lat temu uległ wypadkowi, w wyniku którego nastąpiło uszkodzenie słuchu. Obecnie otwiera się przed nim nowa perspektywa, jaką jest powrót do słyszenia utraconych dźwięków. Wywiad z osobą dorosłą na temat pierwszego podłączenia procesora mowy

Jak przeżył pierwsze dni po podłączeniu procesora mowy?
Rozmowa z Januszem Zielonym, pacjentem Centrum Implantów i Percepcji Słuchowej

Czy zastanawiał się Pan, jak będzie wyglądał moment podłączania procesora mowy?
– Nie zastanawiałem się nad tym. Podejrzewałem, że będzie tak samo wyglądał jak pierwsze podłączenie aparatu słuchowego.

Czy było coś, czego oczekiwał Pan po podłączeniu procesora?
– Oczekiwałem, że usłyszę nowe dźwięki.

Stało się tak?
– Zostało to zrealizowane. Usłyszałem dźwięki, których do tej pory nie słyszałem. Nie są naturalne, tak jak brzmią w otoczeniu, są zniekształcone, jednak da się wychwycić różnicę, co to jest.

Jak się Pan z tym czuje?
– Chciałem przede wszystkim słyszeć, wiem, że zrozumienie to kwestia czasu. Podobnie jak w aparatach słuchowych – wpierw słyszę coś, co to jest, trzeba było się zastanowić. Mózg stopniowo zaczął sam sobie wszystko układać, przyswajać dźwięki. Podporządkowywać dany dźwięk do danej czynności.

Pierwsze wrażenie to… jak by Pan dokończył to zdanie?
– Pierwsze wrażenie… słyszę. Dość głośno i w miarę wyraźnie.

Procesor nie był tak ustawiony, że mógł Pan od razu usłyszeć wszystko?
– Wydaje się rzeczą niemożliwą ustawienie procesora za pierwszym razem tak, aby spełniał w stu procentach oczekiwania danej osoby. Z reguły każdy jest nastawiony na to, że od razu będzie słyszał i rozumiał wszystko.

„Nowe” słyszenie nie przychodzi od razu?
– Słyszenie przychodzi od razu, ale zrozumienie mowy nie przychodzi od razu, bo słyszenie i rozumienie to dwie różne rzeczy.

Co zrobić, by „nowy” słuch coraz więcej odbierał?
– Przede wszystkim wymaga to ćwiczeń. Słuchania otoczenia, przyzwyczajania mózgu do odbierania nowych dźwięków i rozróżniania ich.

Czy męczy Pana noszenie procesora mowy?
– Nie męczy mnie, choćby z tego względu, że wcześniej korzystałem z aparatów słuchowych. Początki są trudne. Na aparacie słuchowym pierwsze dni były męczące. Dla mnie procesor mowy nie jest dziś wielkim zaskoczeniem, urządzeniem które trzeba sobie przyswoić.

Jak Pan odbiera własną mowę po podłączeniu procesora?
– Własny głos, mowa też jest na początku zniekształcona, ponieważ barwa dźwięku jest inna niż naturalna. Każdy dźwięk jest słyszany w innej barwie. Musi dojść do przyzwyczajenia mózgu.

Czy wcześniej, kiedy nosił Pan aparaty słuchowe, miał Pan poczucie, że kontroluje swój głos, mowę?
– Słyszenie siebie w aparatach słuchowych nie daje stuprocentowej kontroli tego, jak się mówi.

Jest zatem różnica pomiędzy odbiorem dźwięków przez aparat słuchowy a przez procesor mowy?
– Różnica jest odczuwalna. Daje się wyróżnić każdą spółgłoskę, samogłoskę, w aparacie nie było to możliwe. Jest duża różnica słyszenia w procesorze, a aparacie słuchowym.

Jest Pan na pięciodniowym pobycie w Centrum Implantów i Percepcji Słuchowej, aby uruchomić procesor mowy. Czy opisał by Pan, jak wygląda jeden dzień z takiego pobytu?
– Dzień jeden do drugiego jest z reguły podobny. Przede wszystkim trening słuchowy. Dostrajanie aparatu. Kontrola jakości zrozumienia. Trzeba słuchać otoczenia. Nie można bać się nowych dźwięków. Trzeba poznawać nowe dźwięki jak słyszymy np. szelest papieru, szum wiatru, czy rozróżniamy głosy kobiety, mężczyzny, dziecka.

Czy poznawanie nowych dźwięków jest trudne?
– Wymaga to trochę wysiłku psychicznego, aczkolwiek nie jest to aż tak bardzo trudne. Osoba, która chce słyszeć, musi mieć trochę samozaparcia i nastawić się, że wszystko wymaga czasu.

Czy od chwili podłączenia procesora w ciągu trzech kolejnych dni zauważył Pan jakieś zmiany?
– Tak, bardzo duże zmiany, nie przeszkadza mi tak jak w pierwszym dniu szum czy jakieś stukanie. Mózg zaczyna się oswajać. Zauważyłem, że więcej wyrazów wyłapuję, mogę porozmawiać nie patrząc na usta rozmówcy. Jeszcze nie wszystko rozumiem, ale wychwytuję sens zdania, co wcześniej nie było możliwe.

Czy wszyscy oswajają się tak samo szybko jak Pan z nową sytuacją po podłączeniu procesora mowy?
– Jedna osoba szybciej przyswaja sobie nowe dźwięki i rozpoznaje je, innej zabiera to więcej czasu. Samo dostrajanie i współpraca z osobami tutaj w Instytucie wymaga wiele wysiłku i z jednej, i z drugiej strony.

Rozmawiała
Małgorzata Jeruzalska

Komentarz: Budowanie słuchu elektrycznego

Jest wielu ludzi, którzy z różnych przyczyn nie mają tej możliwości, aby naturalnie odbierać dźwięk. Co wtedy? Dziś można skorzystać z osiągnięć nauki i uzupełnić lub odtworzyć zdolność słyszenia. W przypadkach głębokich niedosłuchów stosuje się systemy implantów ślimakowych, które przywracają zdolność odbierania dźwięków niesłyszalnych nawet w aparatach słuchowych. Niestety nie dzieje się to w jednej chwili jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Słuch elektryczny – bo o nim mowa – jest „budowany”. Do tworzenia go potrzebny jest czas, „budowniczowie”, plan działania oraz praca wielu ludzi.

Niesprawne komórki słuchowe zastępuje się stymulacją elektryczną, którą uzyskuje się dzięki implantowi. Stymulacja jest indywidualnie dobierana, ponieważ tak jak każdy człowiek jest inny, ma inny charakter, tak też droga słuchowa każdego z nas jest inna. Specjaliści pracujący w Centrum Implantów i Percepcji Słuchowej muszą poznać właściwości drogi słuchowej swoich pacjentów. Wykonując wiele różnego rodzaju badań, poznaje się, w jaki sposób w nerwie słuchowym zachodzą reakcje na pobudzenie elektryczne. Poprzez indywidualne dopasowywanie pobudzenia daje się szansę mózgowi, aby usłyszał dźwięki, różnicował je, oswajał się z nimi, z czasem rozumiał, aby w końcu uzyskał poczucie naturalności odbioru dźwięku. Ponieważ zdolności mózgu do przyjmowania i rozumienia dźwięków zmieniają się zwłaszcza w pierwszym roku po operacji wszczepienia implantu, należy często kontrolować i modyfikować stymulację elektryczną prowadzoną przez implant, aby zapewnić maksimum korzyści słuchowych. Długa droga… ale warta, aby udać się w tę podróż.

dr inż. Artur Lorens
Małgorzata Jeruzalska